ZAGUBIONA W GALICYJSKICH LASACH
Bardzo wczesnym porankiem w piątek, bo o 5 rano, byłam już w drodze na stacje kolejową. Rozmarzona szłam przez uśpione miasto i byłam z siebie bardzo dumna, że tak wcześnie rano mam tyle energii, że ledwo zdążyłam na pociąg! Jednak głupi ma zawsze szczęście :) Comboios de Portugal przemycił mnie za granicę, wprost do hiszpańskiej Galicji. Podróż była długa, trzeba było zmieniać pociągi dwa razy, ale o 12 moja mała stópka w końcu dotknęła galicyjskiej ziemi. Pierwszy przystanek to VIGO. Od razu powędrowałam do Parque Monte del Castro. Droga wymagała ode mnie troszkę poświęcanie bo wraz z całym moim bagażem musiałam się wspiąć na samą górę. Dodatkowo poznałam "nową znajomą'- ogromną jaszczurkę, która wygrzewała się na kamieniach i podniosła mi bardzo wysoko puls, ale raczej się tym nie przęjeła ! Wszędzie biegały te jaszczurki, małe lub większe. Pewnie taki urok Vigo... Ale warto było !!! Pokręciłam się troszkę po starym mieście, dodreptałam do plaży. O właśnie , tutaj