PORTO & BRAGA

Oddalone zaledwie 1 godzinę drogi pociągiem, który maksymalnie może osiągnąć 220km/h i na naszej trasie faktycznie mu się udało, ale jedzie tak jak by frunął. Raz na jedną stronę jest troszkę bardziej przechylony, raz na drugą, taki długi Roller Coaster. 
PORTO- to właśnie tu JK. Rowling , na jednej z uliczek w przytulnej kawiarence pisała swoją książkę. Nic dziwnego. Porto jest magiczne, owianie tajemnicą, na każdym rogu czeka Cie coś intrygującego. Troszkę przypominało mi Neapol - a to miejsce według mnie jest najbardziej "zaskakującym" miastem jakie do tej pory poznałam. Tym razem podróżowałam z moimi nowymi , superkowymi koleżankami. Śmieszna historia. Bo leciałyśmy do Portugalii tym samym lotem, jeszcze ja siedziałam w rzędzie przed nimi i później spotkałyśmy się w Biurze Erasmus , a teraz mieszakmy w jednym domku! Mały świat. Tak przy okazji ta miejscówka gdzie mieszkam jest wspaniała! Stała się dla nas wszystkich domem. Współlokatorzy z całego świata = milion szalonych pomysłów,i informacji, i alkoholu, i jedzenia. Raz piłam Cachace - brazylijska wódka, z dodatkiem dużej ilości cukru i soku z cytryny. Dziś my przejęłyśmy stery i zrobiłyśmy pierogi ! Ruskie i z szpinakiem. Naprawde tu domowo. Potwierdza się moje ulubione przysłowie : " Nieważne gdzie jesteś, ale ważne z jakimi ludźmi".
No ale wracając do Porto, wynajęłyśmy 3 osobowy pokoik w hostelu Duarte, w przyjemnej lokalizacji, bo w połowie drogi od stacji kolejowej i w połowie do centrum miasta. I już pierwszego wieczoru postanowiłyśmy się zgubić w krętych, wąskich, kolorowych uliczkach. Wszyscy mówią, że jeśli jedziesz do Porto musisz zjeść Francesihe i degustować Porto wine. Jako przykładne podróżniczki wypełniłyśmy te dwa obowiązki. Niestety Francesihna to bardzo specyficzne danie i wieksząści przybyłych z dalekich zakątków świata do Portugali  nie smakuje. W skład tego dania wchodzą 3 rodzaje mięsą, przekładane tostem, jajkiem i wszystko owinięte jest w żółty , stopiony ser i polane bardzo niesmacznym sosem. I jeśli wciąż Ci za mało możesz zamówić opcję z batatas fritas - frytkami. Osobiście nie polecam, ale nie można nie spróbować :) O Porto Wine napisze więcej później.

Wracając do hostelu, troszkę zmęczone, bo w czwartek byłyśmy na imprezie pożegnalnej jednejgo z naszych wspólokatorów w Coimbrze  i wróciłyśmy z niej tak około 13 :) postanowiłyśmy że ta pierwsza noc w Porto to będzie tylko relaksujący spacer, ale to jest nie możliwe w Portugalii. Jeśli nie za bardzo chcesz iść na imprezę : IMPREZA SAMA CIEBIE ZNAJDZIE. W taki sposób wylądowałyśmy w samym środku uroczego parku, gdzię właśnie odbywał się Festiwal Jedzenia. Przyciągneły nas gorące rytmy salsy i samby. Na festiwalu byli przed wszystkim miejscowi i to troszkę strasi, którzy tańczyli lepiej od nas hihi . Babcie i dziadki wywijali bioderkami w prawo w lewo i w dół. Pewnie dlatego ludzie tutaj są tak szczęśliwi i bezstroscy bo się niczym nie przejmują, korzystją z życia na maksa i cieszą każdą chwilą :) Brać przykład z nich ,proszę :D
W sobotę wędrowłayśmy po Porto. Obczajcie fotki :




Po drugiej stronie rzeki znajduje się mnóstwo fabryk produkujących wino. Na poznanie tego procesu od postaw wybrałyśmy markę Tylor. Winko wyborne ! Bardzo posmakował mi drink Tonic Porto. Jest to połączenie cytryny,liści mięty, tonic oraz porto wine - bardzo orzeźwiające.

W niedziele wyruszułyśmy do Bragi. Jest to najstarsze miasteczko w Portugalii, nazywane również portugalskim Rzymem . Panuje tutaj całkiem inna atmosfera, taka podniosła i poważna. W lesie ukryta jest ogromna bazylika, która jest miejscem wypraw wielu pielgrzymów.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

HEMATOLOGIA DZIECIĘCA

LIZBONA

Z Harrym Potterem, Ronem i Hermioną. Magiczna Coimbra